sobota, 2 kwietnia 2016

2.04.16r

Hejka!


Chciałabym, jak w każdym poście, przeprosić za długą nieobecność. To zdanie stało się już niejako tradycją tutaj na tym blogu. Jakkolwiek bym nie chciała, zawsze muszę przeprosić, że nic nie dodawałam. No cóż, może tak już mam. Raz brakuje mi czasu, raz weny, czasem po prostu mi się nie chce lub nie mam humoru na jakiekolwiek bazgranie tutaj. 
Ten "pościk" powstaje przede wszystkim dla pewnej osóbki, która chyba jest najwierniejszą czytelniczką.
Ale, tak odbiegając na chwileczkę, chciałabym jeszcze wtrącić, że zawieszam opowiadanie. Dalsze fragmenty uważam za takie, które nie powinny ukazywać się tutaj. Mówiły one za dużo o moim życiu prywatnym, o problemach, które też mnie dotyczyły, a wszyscy wiemy, że łatwo można wysunąć pochopne wnioski. Zdecydowanie nie pasowało mi to, bo akurat nie chciałabym tego ogłaszać całemu światu. Ale mimo to, coś mnie kusi, żeby napisać tu coś maks szczerego, jakieś wyznania ode mnie, z mojej strony. Nie wiem czy to dobre posunięcie, ale spróbować zawsze można prawda? W końcu, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Ktoś mi ostatnio powiedział, lub też napisał, bo to też było. W zasadzie to nie "ktoś", lecz bardziej "ktosiowie", bo to z dwie osoby, jak nie więcej, ale to akurat niuans.Owszem. Muszę się z nimi zgodzić. Mają rację co do tego, bo zdrowie zaniedbuję cholernie, gdyż większość czasu zajmują mi inne problemy. Fachowo powinnam powiedzieć, że psychiczne, ale na Boga, jak to brzmi! Aktualnie męczę się z zapaleniem tchawicy, nic fajnego, na pewno nie polecam. Męczy mnie kaszel, okropne zmęczenie, ciągłe bóle w kręgosłupie, które nie pozwalają normalnie funkcjonować, ogólnie bolą też mięśnie, nie mam na nic ochoty. Ale, ale! Co ja tu będę zanudzać lekarskimi cudami. Dodam tylko na koniec, że wczoraj byłam na tomografii, a na najbliższe dni zaplanowane mam jeszcze wizyty u chirurga i laryngologa.
Odejdę jednak już od spraw typowo fizycznych, bo po co się w nich tak strasznie rozwodzić? Człowiek i tak na coś musi umrzeć, Oprócz ciężkiego czasu pod względem chorobowym przechodzę też ciężki "duchowy" okres, bo tak powinnam to co się ze mną dzieje nazwać.
Czuję się bezsilna. Czuję, że nie jestem potrzebna nikomu, że każdy dałby sobie radę beze mnie, gdyby mnie zabrakło. Wszyscy razem i każdy z osobna. Zna ktoś takie uczucie? Jeśli nie, to jesteście prawdziwymi szczęściarzami, bo to nie jest fajne. Idzie się tylko zniszczyć. A ja zdaję sobie z tego sprawę, ale co mogę zmienić? Sama z siebie nie umiem nic, podobno to trzeba przetrwać i przejdzie samo. Co wieczór ten sam scenariusz, mokre poduszki od łez bezsilności, rozmazany tusz na twarzy i..
Chciałabym być inną osobą. Pod wieloma względami.

Chciałabym być idealną córką dla swoich rodziców. Taką, której wyniki w nauce by ich satysfakcjonowały. Żebym mogła choć raz usłyszeć z ich ust "Brawo Kasia, jestem z Ciebie dumna/y!". Chciałabym nie być porównywana, bo na Boga, jestem sobą, a nie kimś innym. Nienawidzę tego. Nie chciałabym być osobą, do której mnie porównywają. Od małego to robili, tyle tylko, że już kilka razy zmieniali obiekt, którym powinnam być. Może ciężko to przychodzi ludziom, bo wiadomo XXI wiek i te sprawy, ale chciałabym słyszeć raz na jakiś czas "Kocham Cię", "Jestem z Ciebie dumna/y", "Ważne, że się starałaś, nic innego się nie liczy".
Jednak z mojej strony nie ma nic idealnego. Wręcz odwrotnie, jestem okropną córką. Źle się uczę, powinnam mieć same piątki i szóstki, natomiast ja? Mam większość trójek, zdarzają się dwójki a nawet były jedynki na półrocze. O czwórkach i piątkach mało co słychać, a szóstkę to mam tylko z religii.  Poza tym wagaruję, a co jak co, ale w tym domu nikt takiego zachowania nie preferował. Powinnam być wzorowa, mieć 100% frekwencji. Rzadko siedzę  domu, wychodzę najczęściej gdzieś ze znajomymi, żeby nie musieć trwać w tej cholernej atmosferze. Co słyszę więc o sobie? "Wychodzi tylko po to, żeby chlać, nie ma się czemu dziwić".
Kiedyś, o ile będzie mi to umożliwione, dam swoim dzieciom wszystko, wszystko to, czego ja sama jako "gówniarz" nie dostałam.  Moja mama nigdy nie będzie moją przyjaciółką, chociaż nie wiem jak bardzo bym tego chciała. Mój ojciec nigdy nie zostanie moim superbohaterem, ani pierwszą miłością, czy coś w tym rodzaju. Do żadnego z nich nie zwrócę się z prośbą o pomoc.
Chciałabym też być idealną przyjaciółką. 

Może to dziwne, ale wiem, że nią nie jestem. Chciałabym, żeby moje przyjaciółki zwracały się do mnie z każdym problemem. Żeby wiedziały, że mogą mi powiedzieć wszystko a ja ich wysłucham i pomogę. Żeby mogły przyjechać do mnie wtedy kiedy tylko zamarzą. Wiem, że tak nie jest. Z tego miejsca je za to przepraszam. Ostatnio na pewno nie jestem ich podporą, choć się staram. Wiem, że jest coś nie tak. Jestem zajęta swoimi problemami, mam swój odrębny świat i wydaje mi się, że czasem one też. Poza tym jestem cholerną zazdrośnicą od pewnego czasu, co też nie jest dobre. Niestety nie umiem się dzielić ludźmi, chociaż ostatnio powoli się uczę, bo wiem jak jest. Kocham te moje dwie istotki całym sercem. I nie wyobrażam sobie bez nich życia, także, lalala. Będę się starać, aby wszystko w sobie zmienić, żeby tylko było lepiej.
Dziękuję im za to, że ostatnim czasem są mimo wszystko. I dziękuję też Kini, Roksi, Pączkowi i kilku osobom, które jakoś mnie ogarniają w tym ostatnim czasie, kocham was!
A do przyjaciółek, taki mały tekscik, co prawda z piosenki (angielskiej, ale tłumaczenie piszę) no ale:


"Jeśli kiedykolwiek utkniesz w środku morza,
Przepłynę świat, aby cię znaleźć
Jeśli kiedykolwiek zgubisz się w ciemnościach i nie będziesz nic widzieć
Będę światłem, które cię poprowadzi
Dowiedz się po co jesteśmy stworzeni
Jesteśmy wzywani do pomocy przyjaciołom w potrzebie.
Możesz liczyć na mnie jak 1 2 3
Będę tam
I wiem, kiedy będę tego potrzebował, mogę liczyć na ciebie jak 4 3 2
I będziesz tam
Bo to jest to, co przyjaciele powinni robić.
Jeśli się wiercisz i kręcisz i po prostu nie możesz zasnąć
Zaśpiewam piosenkę przy tobie
A jeśli kiedykolwiek zapomnisz, ile naprawdę dla mnie znaczysz
Każdego dnia będę przypominał tobie.
Zawsze będziesz mieć moje ramię, gdy zapłaczesz
Nigdy nie odpuszczę
Nigdy nie powiem 'żegnaj' "

2 komentarze:

  1. Współczuję Ci. Na pewno nie jest Ci łatwo. Doskonale Cię rozumiem. Może to głupie i wyda Ci się bez sensu, ale musisz być twarda i dalej walczyć. Takie jest już życie. Jak łatwo jest powiedzieć te słowa, ale co robić ? Co robić kiedy już się nie ma siły do tego wszystkiego ? Co robić kiedy nie widzi się światełka w tunelu ? Co robić kiedy łzy same wypływają z naszych oczu ? Co robić kiedy codziennie spotykamy na swojej drodze tyłu ludzi i nikomu nie jesteśmy potrzebni ? Co wtedy robić ? To wydaje się być zbyt oczywiste. Wystarczy być sobą. Ale kto to zobaczy ? Zobaczą to tylko prawdziwi ludzie, których serce jeszcze bije w tym dziwnym świecie. Pozdrawiam i trzymam się Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, za jakże długą i szczerą wypowiedź odnośnie mojego wpisu. Jest mi niezmiernie miło, że ktoś postanowił to przeczytać i się wypowiedzieć na ten temat.Zdaje sobie sprawę z tego, że muszę walczyć dalej, ale faktycznie to nie jest zbyt łatwe. Również pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń