Siemanko!
Wróciła mama, w domu atmosfera napięta, bo rozmowa się odbyła poważna. T obrażony. Ale tak z innej beczki.Dziś postanowiłam dodać notkę o swoich przyjaciółkach, taak, możecie się bać, Ania i Ola :*
Zacznę od Anny B.
Wszystko ładnie, pięknie, tylko że nie mam z nią zdjęć. Jeszcze bardziej zabawny jest sam fakt, że nawet nie mam pojęcia kiedy ani nawet jak tego gówniarza poznałam. No, ale to się nie liczy.
Więc już tak na poważnie. Między mną i Anką jest rok różnicy, jak w sumie z każdą z moich przyjaciółek. Aczkolwiek jakoś się potrafimy chyba dogadać. Wiem, że mogę na niej polegać zawsze, no bynajmniej mogę do niej na fejsie napisać. Zastanawiający jest fakt, że zawsze mamy o czym pisać. Nie no dobra, to był żart, połowa naszych wiadomości to "XD". Szczegół.
Anna należy raczej do tych wrednych osób, zaczyna uczyć mnie tego powoli. Bardzo mało się kłóciłyśmy w ciągu ostatnich 3 lat. Tak, Aniu, to już 3 lata! <3
Pamiętam naszą pierwszą kłótnię dla beki na asku. Jak wkręciłyśmy wszystkich, że się nie odzywamy, a wszyscy nam uwierzyli. Wiem, wiem, ty też pamiętasz. Pierwsza poważna kłótnia? Chyba ta pod koniec mojej 3 klasy gimnazjum. O co? Nawet już nie pamiętam, bo się na drugi dzień pogodziłyśmy, albo i w ten sam, tylko Anka groźna była.
Oczywiście w czasie pisania o Annie nie może zabraknąć jednej daty.
Maj, pamiętny maj rok 2012. Chyba ten rok, pewna nie jestem. Ale na pewno maj.
Wtedy to Anna, mimo tego, że nie miała wcale w planach ruszenia się z domu, wprost zmusiła swoją mamę, aby przywiozła ją na festyn, gdyż Kasia załamana przeżywała kłótnię z pewną osobą.
Pamiętam, co powiedziała wtedy do mnie jej mama "Ania jest w sklepie, zaraz przyjdzie". Coś ty tam wtedy kupowała? Za cholerę nie pamiętam. :)
Więc już tak na poważnie. Między mną i Anką jest rok różnicy, jak w sumie z każdą z moich przyjaciółek. Aczkolwiek jakoś się potrafimy chyba dogadać. Wiem, że mogę na niej polegać zawsze, no bynajmniej mogę do niej na fejsie napisać. Zastanawiający jest fakt, że zawsze mamy o czym pisać. Nie no dobra, to był żart, połowa naszych wiadomości to "XD". Szczegół.
Anna należy raczej do tych wrednych osób, zaczyna uczyć mnie tego powoli. Bardzo mało się kłóciłyśmy w ciągu ostatnich 3 lat. Tak, Aniu, to już 3 lata! <3
Pamiętam naszą pierwszą kłótnię dla beki na asku. Jak wkręciłyśmy wszystkich, że się nie odzywamy, a wszyscy nam uwierzyli. Wiem, wiem, ty też pamiętasz. Pierwsza poważna kłótnia? Chyba ta pod koniec mojej 3 klasy gimnazjum. O co? Nawet już nie pamiętam, bo się na drugi dzień pogodziłyśmy, albo i w ten sam, tylko Anka groźna była.
Oczywiście w czasie pisania o Annie nie może zabraknąć jednej daty.
Maj, pamiętny maj rok 2012. Chyba ten rok, pewna nie jestem. Ale na pewno maj.
Wtedy to Anna, mimo tego, że nie miała wcale w planach ruszenia się z domu, wprost zmusiła swoją mamę, aby przywiozła ją na festyn, gdyż Kasia załamana przeżywała kłótnię z pewną osobą.
Pamiętam, co powiedziała wtedy do mnie jej mama "Ania jest w sklepie, zaraz przyjdzie". Coś ty tam wtedy kupowała? Za cholerę nie pamiętam. :)
Oczywiście w naszej 3 letniej przyjaźni była masa wspólnie spędzonych chwil. Ale teraz dopiero się zaczynamy rozkręcać. Wspólne imprezy, oczywiście taniec Anki jest nie do pobicia, pasuje do każdego, sądzę że nawet z Guzikiem by dała radę tańczyć ( wybacz). Alkohole już razem piłyśmy więc znamy się i po trzeźwemu i po pijanemu. Niedługo debil ma urodziny, czuję się zobowiązana przebyć dla niej te kilometry żeby jej prezent przywieźć, bo w tamtym roku miałam, ale nie dotarł, to takie zabawne.
Nocowań u siebie dużo nie miałyśmy, jedynie ja u niej z 2 razy nocowałam, nawet pamiętam co za pierwszym razem jadłam na obiad wracając z nią ze szkoły. Była ryba robiona przez jej siostrę.
Mniejsza, wystarczy tego wspominania.
Podsumowując moją Annę, (znaczy nie tylko moją, ale łudzę się że jestem na pierwszym miejscu.)
Tak, wiem, że będziesz to cioto czytać.
Wiec jak to mi dzis wysyłałaś obrazem z cytatem "Nigdy nie tracimy przyjaciół, po prostu uczymy się, którzy są prawdziwi, a którzy nie" no to ty cioto chyba jesteś ta prawdziwa, muszę to przyznać.
Nocowań u siebie dużo nie miałyśmy, jedynie ja u niej z 2 razy nocowałam, nawet pamiętam co za pierwszym razem jadłam na obiad wracając z nią ze szkoły. Była ryba robiona przez jej siostrę.
Mniejsza, wystarczy tego wspominania.
Podsumowując moją Annę, (znaczy nie tylko moją, ale łudzę się że jestem na pierwszym miejscu.)
Tak, wiem, że będziesz to cioto czytać.
Wiec jak to mi dzis wysyłałaś obrazem z cytatem "Nigdy nie tracimy przyjaciół, po prostu uczymy się, którzy są prawdziwi, a którzy nie" no to ty cioto chyba jesteś ta prawdziwa, muszę to przyznać.
A teraz nieco o Oli.
Z tą panną mam masę zdjęć. A wideo, jeszcze robione na urodziny, dlatego te życzenia w trakcie.
Ola to maksymalnie debil, blondyneczka. Z nią wspomnień to mam masę, naprawdę. Gdybym wszystko po kolei miała wyliczać naprawdę nie starczyłoby mi jednej notki, jednego dnia..
Z Olą kłóciłam się zdecydowanie więcej razy niż z Anką. Ola nawet ostatnio stwierdziła, że to przez zazdrość, no w sumie muszę przyznać może i tak jest.
Tak więc z Olą wszelkie możliwe imprezy zaliczamy, nigdy się nie nudzimy. Ostatnio usłyszałam, że "my to takie papużki nierozłączki, zawsze razem". Cóż, Łukasz taki zabawny.
Jak się poznałyśmy? Zabawnie, przez photobloga, kiedy to wysłałam link do niej jak pewne laski ją wtedy wyśmiewały. No i zaczęłyśmy pisać na fejsikach, potem kilka umawianych razem przerw, aż w końcu się zaprzyjaźniłyśmy tak porządnie.
Nocowania u siebie to akurat bardzo często występują, a to ja u niej, a to ona u mnie. Osobiście zawsze wolę u siebie bardziej, ona tam wie czemu XD
Znamy się także z tej trzeźwej, oraz tej mniej trzeźwej strony. Wspólny sylwester to była.. masakra. Ale bardzo, bardzo pozytywna masakra. Kurczę, no ja nie nie wiem co ja mogę jeszcze o niej napisać.
Oczywiście wspólnie spędzamy jarmarki, przynajmniej w tamtym roku spędzałyśmy, no i dwa lata temu chyba też, ale pewna nie jestem. Koncert Video, spojrzenia na pewnego kolegę.
Jak już płaczemy to razem, bynajmniej w większości przypadków.
Ola ma takie szczęście, że każdy z jej chłopaków należy do takich, za którymi zbytnio nie przepadam.
Należy do osób, których w sumie nie da się nie lubić. Zawsze jest jej wszędzie pełno, branie też ma. Oczywiście z naszej dwójki ja jestem tą bardziej odpowiedzialną, spokojną, a ona niby ta zła, tyle że bardziej 'inteligentna', no bo tylko my takie mądre torebki mamy, pada deszcz, u mnie w torebce bluza. Co robimy? Olka leci z torebką na głowie. Co robię ja? Oczywiście nawet bluzy nei wyciągnę, nie wspominając o zasłonięciu się torebką.
Jak już wychodzimy to 99% że nie na piechotę, lecz rowerami. Ponadto mamy obie tak zdezelowane rowery, że strach się bać po prostu. U mnie to chociaż hamulce na taśmę są, a u niej co? Nawet linek nie ma heheh.
Busem przez świat, niejako nasze motto na wszelkie zakupy. Oczywiście bezkonkurencyjnie zasiadamy sobie wtedy na tyle, przy czym Olka usiłuje zrobić masę selfie, ale cóż, ręka pijaka się odzywa, trzęsące się rączki i zdjęcia są jakie są. Zresztą nasze zakupy zamiast chodzenia faktycznie po sklepach, to zazwyczaj kończą się w ten sposób, że znajdujemy się po kilka razy na frytkach, czy coś w tym rodzaju.
Nie zapomnę Łoniowa, przemierzamy świat w poszukiwaniu gum, grubo w nocy, a okazuje się, że są one całkiem blisko.
Nawet nasze mamy się polubiły, więc to jakiś znak musi być, nie sądzisz? :D
No cóż to tak pokrótce, nie wiem co jeszcze mogę tu nabazgrolić.
Ola to maksymalnie debil, blondyneczka. Z nią wspomnień to mam masę, naprawdę. Gdybym wszystko po kolei miała wyliczać naprawdę nie starczyłoby mi jednej notki, jednego dnia..
Z Olą kłóciłam się zdecydowanie więcej razy niż z Anką. Ola nawet ostatnio stwierdziła, że to przez zazdrość, no w sumie muszę przyznać może i tak jest.
Tak więc z Olą wszelkie możliwe imprezy zaliczamy, nigdy się nie nudzimy. Ostatnio usłyszałam, że "my to takie papużki nierozłączki, zawsze razem". Cóż, Łukasz taki zabawny.
Jak się poznałyśmy? Zabawnie, przez photobloga, kiedy to wysłałam link do niej jak pewne laski ją wtedy wyśmiewały. No i zaczęłyśmy pisać na fejsikach, potem kilka umawianych razem przerw, aż w końcu się zaprzyjaźniłyśmy tak porządnie.
Nocowania u siebie to akurat bardzo często występują, a to ja u niej, a to ona u mnie. Osobiście zawsze wolę u siebie bardziej, ona tam wie czemu XD
Znamy się także z tej trzeźwej, oraz tej mniej trzeźwej strony. Wspólny sylwester to była.. masakra. Ale bardzo, bardzo pozytywna masakra. Kurczę, no ja nie nie wiem co ja mogę jeszcze o niej napisać.
Oczywiście wspólnie spędzamy jarmarki, przynajmniej w tamtym roku spędzałyśmy, no i dwa lata temu chyba też, ale pewna nie jestem. Koncert Video, spojrzenia na pewnego kolegę.
Jak już płaczemy to razem, bynajmniej w większości przypadków.
Ola ma takie szczęście, że każdy z jej chłopaków należy do takich, za którymi zbytnio nie przepadam.
Należy do osób, których w sumie nie da się nie lubić. Zawsze jest jej wszędzie pełno, branie też ma. Oczywiście z naszej dwójki ja jestem tą bardziej odpowiedzialną, spokojną, a ona niby ta zła, tyle że bardziej 'inteligentna', no bo tylko my takie mądre torebki mamy, pada deszcz, u mnie w torebce bluza. Co robimy? Olka leci z torebką na głowie. Co robię ja? Oczywiście nawet bluzy nei wyciągnę, nie wspominając o zasłonięciu się torebką.
Jak już wychodzimy to 99% że nie na piechotę, lecz rowerami. Ponadto mamy obie tak zdezelowane rowery, że strach się bać po prostu. U mnie to chociaż hamulce na taśmę są, a u niej co? Nawet linek nie ma heheh.
Busem przez świat, niejako nasze motto na wszelkie zakupy. Oczywiście bezkonkurencyjnie zasiadamy sobie wtedy na tyle, przy czym Olka usiłuje zrobić masę selfie, ale cóż, ręka pijaka się odzywa, trzęsące się rączki i zdjęcia są jakie są. Zresztą nasze zakupy zamiast chodzenia faktycznie po sklepach, to zazwyczaj kończą się w ten sposób, że znajdujemy się po kilka razy na frytkach, czy coś w tym rodzaju.
Nie zapomnę Łoniowa, przemierzamy świat w poszukiwaniu gum, grubo w nocy, a okazuje się, że są one całkiem blisko.
Nawet nasze mamy się polubiły, więc to jakiś znak musi być, nie sądzisz? :D
No cóż to tak pokrótce, nie wiem co jeszcze mogę tu nabazgrolić.
Podsumowując obie moje kochane panię pragnę im z całego serduszka podziękować za to, że wytrzymały ze mną już calutkie 3 lata. Podziękować za wszystkie razem spędzone chwile, zarówno te złe, jak i te dobre. Wszystkie wspólne alkoholizowania się, odwalania, wygłupiania i różne tego typu rzeczy. Oczywiście mam nadzieję, ba nawet wiem, że będzie tego więcej. Wiem, że zawsze, ale to zawsze mogę na was liczyć, oczywiście z wzajemnością, one na mnie też mogą liczyć. Mimo tego, że wkurwiamy się nawzajem jak nikt inny na świecie, że czasami mamy siebie tak bardzo dość, to naprawdę strasznie mi na nich zależy, traktuje je w sumie jak siostry prawie, a nawet lepiej. Wiem, ze co by się nie działo będą przy mnie.
Kocham was strasznie, strasznie.
Uwierzcie mi, mieć kogoś takiego to naprawdę skarb.
PS mam nadzieję że razem pójdziemy na studia i będziemy wojować w całej Polsce kc kc kc :*